Braki kadrowe w polskich szkołach to problem powracający z każdym końcem wakacji. Winę za taką sytuację ponoszą zbyt niskie wynagrodzenia i niestabilne warunki zatrudnienia, jak również przeładowanie obowiązkami. Kolejni ministrowie edukacji w rządzie PiS udają, że próbują rozwiązać problemy szkolnictwa, podczas gdy faktycznie chcą podporządkować edukację tak samo, jak próbują zrobić to z wymiarem sprawiedliwości. Nauczyciele mają dość tej sytuacji i często szukają ratunku, zmieniając zawód, a to prowadzi do stopniowej zapaści polskiego szkolnictwa.
"Zbliża się nieuchronnie początek roku szkolnego i zbliżają się kolejne problemy. Kolejne problemy z brakującymi nauczycielami, nauczycielkami w polskich szkołach. Według danych na połowę sierpnia brakuje aż 22 tysiące nauczycieli i nauczycielek. I pewnie podłoże jest dość znane. Niektórzy bardzo niechętnie patrzą na to, jak wygląda pisowsko-czarnkowa szkoła, jak ona jest zdemolowana, bardzo konsekwentnie od 8 lat. Ale niektórzy mają motywacje bardzo prozaiczne, bardzo istotne życiowo, czyli słabe wynagrodzenia, bo te wynagrodzenia naprawdę są słabe i mimo tego, że pan Przemysław Czarnek zapowiada, że są podwyżki, że będą podwyżki, to nic nie zmieni faktu, że nauczyciele albo gros nauczycieli pracuje za najniższe wynagrodzenie krajowe" — zauważył poseł Tomasz Trela.
Polityk Lewicy przedstawił pasek z wynagrodzeniem jednej z łódzkich nauczycielek, z którego jasno wynika, że nauczyciel z 5-letnim stażem pracy może liczyć zaledwie na 2893,70 zł wynagrodzenia za pracę. Jak dodaje, wielu nauczycieli, w tym pani Jagoda, może się zastanawiać, czy nie wybrać jednak pracy w dyskoncie, która z punktu widzenia ekonomicznego jest znacznie bardziej opłacalna.
"Pani Jagoda chętnie zostałaby w szkole, chętnie by pracowała w szkole, dalej poświęcała się swojej pasji w kierunku, w którym się wykształciła, ale mówi dzisiaj bardzo wyraźnie, jeżeli nie będzie sygnału, jeżeli nie będzie znaku, że te wynagrodzenia pójdą do góry, to ona będzie zmuszona do tego, żeby zmienić zawód i porzucić pracę nauczycielki, dlatego, że ma rodzinę, dlatego, że ma kredyt, dlatego, że chce normalnie i godnie żyć. I my dzisiaj z panią prezydent Małgorzatą Moskwa-Wodnicką – bo przecież ten problem nie dotyczy tylko nauczycieli w Warszawie, w Krakowie, dotyczy również Łodzi – chcemy po raz kolejny przedstawić nasz projekt ustawy. To jest projekt ustawy Lewicy o wynagrodzeniach nauczycieli, o wzroście wynagrodzenia nauczycieli o 20%" — dodał poseł Trela.
Łódzki poseł przypomniał o postulacie Lewicy, zakładającym 20% podwyżkę dla pracowników sektora publicznego, w tym nauczycieli. Realizacja tego postulatu oznaczałaby 1000 zł podwyżki i wzrost wynagrodzenia nauczyciela z pięcioletnim stażem pracy do 3500 zł na rękę. Przedstawiciele Lewicy zaapelowali do rządu PiS o jak najszybsze wprowadzenie podwyżki, ponieważ już dziś dane wskazują, że ponad 60% nauczycieli rozważa zmianę zawodu, co w wielu przypadkach oznaczałoby całkowitą zapaść edukacji.
"O problemie związanym z brakiem nauczycieli my, jako samorządowcy, mówiliśmy już od dłuższego czasu, że będzie to proces postępujący. Mamy to szczęście, że w Łodzi sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, tak jak w innych dużych miastach, chociażby w Warszawie, w Krakowie czy w Wałbrzychu. Na ten moment to są oczywiście dane szacunkowe, zebrane na podstawie arkuszy organizacyjnych z maja. Ta sytuacja pewnie ulegnie jeszcze poprawie. Brakuje nam na ten moment 455 nauczycieli, to jest oczywiście łącznie przedszkola, szkoły podstawowe, ponadpodstawowe w skali całego miasta. To jest około 5% z całości etatów, które mamy w Łodzi. My podejmujemy różne działania jako samorządowcy, chociażby w Łodzi, żeby zatrzymać nauczycieli, podjęliśmy decyzję o utworzeniu Akademii Młodego Dyrektora, żeby wspierać nauczycieli, którzy być może chcą podjąć się tej funkcji, natomiast to są działania, które niestety nie rozwiążą problemów w skali całego kraju" — podkreśliła Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Miasta Łodzi.
Do problemu niskich wynagrodzeń dochodzi jeszcze kwestia braku stabilności i perspektywy rozwoju oraz kolejne próby upolitycznienia edukacji poprzez forsowanie Lex Czarnek.
"Związek Nauczycielstwa Polskiego 18 sierpnia przygotował i przeprowadził ankietę anonimową. Jaki jest nastrój przed powrotem i przed pierwszym dzwonkiem 4 września? Otóż na 3000 nauczycieli ponad 50% powiedziało, że wraca do szkoły z rozpaczą. To powoduje, że jest problem z niskimi wynagrodzeniami i brakami kadrowymi, ale też z tym, że oni nie chcą podejmować tego zawodu" — dodała wiceprezydent Moskwa-Wodnicka.